Przebój lata



Między czasem linearnym a czasem cyklicznym przycupnął czas, w którym zawsze trwa lato, intensywny, aromatyczny i lepki.

Wiersze z tomu "Od wiosny trzęsą mi się ręce", drugiej książki Kingi Skwiry, dzieją się w zasadzie wszędzie i jednocześnie, ciekawe świata i pełne wigoru.

Przypominają trochę powrót z wściekle kwitnącego ogrodu botanicznego przepełnionym autobusem miejskim: dużo się działo, i dużo jeszcze się wydarzy.

Podoba mi się miejsce, z którego mówi do nas podmiotka. Nie buduje się tu prostej opozycji między zakochanymi a światem zewnętrznym; świat prywatny i społeczny wciskają w siebie nawzajem palce, czasem rozmawiają, wydarzenia na zewnątrz (a może raczej lęki przed wydarzeniami na zewnątrz?) plamią pościel na wewnętrznym planie, wpływając na nastroje bohaterów i w jakiś sposób reżyserując ich dialog, który dzieje się bardziej na skórze, niż dzięki aparatom mowy. Nie jest to proste "my przeciwko światu", widzę to raczej jako "my, długo nic, i zobaczymy, co świat zechce z tym zrobić".

Otwarcie tomu byłoby w zasadzie świetną power popową piosenką, którą mogłyby nucić dziewczęta w drodze na spotkanie z kimś nieoczywistym gdzieś nad rzeką, niedaleko modnej, otwartej tylko w sezonie letnim knajpy z nieco zbyt drogim piwem. I jest to świetnie zrobiony wiersz, w zasadzie stworzony do głośnej lektury, wiersz, którym chce się podzielić z bliską osobą, nawet jeśli jej status jako osoby bliskiej nie został jeszcze urzędowo poświadczony.

A co, jeśli lato jednak nie będzie mogło trwać wiecznie?


Między znajdujące się na pierwszym planie dwa ciała wplątują się lęki, jakieś przeczuwanie końca, przecież wszystko kiedyś musi się skończyć, i nawet kartka papieru, z jej czterema ostrymi krawędziami, może stanowić śmiertelne zagrożenie.

To, co dzieje się w głowie, gdy pojawi się w niej myśl o nieuchronnym końcu, przyspiesza przebiegi obrazów i generuje kolejne luźne skojarzenia, w których mieszają się wrażenia zmysłowe, które czerpią z tego, co pod ręką, ze szczególnym podkreśleniem roli zawartości szafek kuchennych.
Obok fraz, które można wyszywać na bawełnianych torbach, tempo przechodzenia z myśli w myśl jest jednym z najmocniejszych punktów "Od wiosny trzęsą mi się ręce".

Polecam zabrać tę książkę w jakieś miłe miejsce, koniecznie z jakąś miłą osobą, wziąć coś do picia i trochę soczystych śliwek. Myśleć o nieskończonej liczbie światów, w której to wiersze Kingi Skwiry zapełniają stadiony, organizując zbiorową wyobraźnię wrażliwych osób studenckich.

 


Komentarze

Popularne posty