Zdążyć przed wrześniem
Już nie pod wiatrakiem, ale jeszcze nie pod kocem, zanim na drogi powrócą zapobiegliwi rodzice odwożący swoje pociechy do rejonowych tysiąclatek, w tym dziwnym, nieco tęsknym limbo znienacka wpadają na siebie dwie gigantyczne polskie piosenki i, nieprzesadnie żywo gestykulując, rozmawiają.
Obie do cna warszawskie, choć utrzymujące bezpieczny dystans od centrum, obie — dźwiękowo — niemal równie powściągliwe, choć wyrastające z zupełnie innych inspiracji.
Jedna o potrzebie spotkania drugiego człowieka, druga o absolutnym braku takiej możliwości.
Starsza jest geograficznie mniej konkretna, i mogłaby wydarzyć się w zasadzie dowolnych dekoracjach, młodsza — zdaje się być zakotwiczona w bardzo namacalnej lokalizacji.
Obie są ścieżką dźwiękową momentu, w którym lato płynnie przechodzi w koniec lata, koniec sierpnia w ostatni dzień sierpnia, sięgam po jabłko, wstawiam wodę na dawno nieużywaną herbatę.
https://youtu.be/3BSvF4G83X0?si=3jbL9roPtl7K2VYJ
https://youtu.be/Ol0lWhzy6TM?si=XUx_q-C4p6f74rVA
Komentarze
Prześlij komentarz