Wymieniamy parę zdań z kolegą z fotela obok

 


Nie wiem, co takiego jest we fryzjerach, ale na pewno coś w nich jest: ni to całkiem powszechna, ni do końca odświętna czynność, miejsca lub konkretne osoby, do których idzie się, gdy już trzeba coś z tym zrobić.

Fryzjerstwo męskie jest o tyle specyficzne, że wielu klientów w dość młodym wieku rezygnuje z dalszej walki, kończąc z jedną fryzurą aż do samego końca, siebie lub włosów.

Ja sam przez wiele lat chodziłem się strzyc w jedno miejsce, do salonu, do którego gdzieś na przełomie wieków poszedłem z tatą (niektórym trudno w to uwierzyć, ale mój tata kiedyś miał włosy). Nawet, gdy wyjechałem do Wrocławia na studia, strzygłem się w Tomaszowie. 

Pewnie chodziłbym tam do dziś, ale jeden z zatrudnionych w salonie fryzjerów w ramach small talku rzucił jakiś faszystowski komentarz, i wyszło dość niezręcznie (chciałbym wierzyć, że dla nas obu): przez całe popołudnie wyrzucałem sobie, że nie zareagowałem właściwie, ale z drugiej strony, jaka jest właściwa reakcja, gdy siedzisz przykryty kapą, a osoba nachylająca się nad tobą tuż przy twoim uchu trzyma nożyczki?

Ostatecznie miesiąc później poszedłem już w inne miejsce, i zaznałem zupełnie nowych przyjemności: kawy dla klientów salonu i połyskującej golarki, która pozostawiła skórę zupełnie gładką.

Kilka lat później siedzę w jednym zakładzie fryzjerskim z Mariuszem Grzebalskim, on właśnie wydał książkę ("Tylko kanarek widział", Warstwy, Wrocław 2024), ja powoli zbieram się do wydania swojej, wznosimy toast wierszami. Nie umawialiśmy się, ale widocznie musieliśmy na siebie wpaść.





Komentarze

Popularne posty