I fall under without you
Nie każdy musiał to zauważyć, ale tuż przed falą brexitcore'u mieliśmy w muzyce gitarowej (nie)wielki powrót okołonajntisowego emo, z butami Vans, koszulami w kratę i wąskimi jeansami. Zespoły takie, jak Turnover, Basement, Citizen, Superheaven, Title Fight czy Pity Sex, w ogromnej większości skupione wokół wytwórni Run for Cover Records i producenta Willa Yipa, z dużą wprawą łączyły midwest emo z grungem czy shoegazem, dając dzieciakom coś do poskakania i popłakania.
A że miałem wówczas dużo czasu i niewiele perspektyw, to byłem jednym z tym dzieciaków, z tym zastrzeżeniem, że na żywo udało mi się odhaczyć jedynie Basement, i to w momencie, gdy już w zasadzie było po wszystkim. Przez kilka lat skakałem i płakałem głównie w domowym zaciszu.
Teraz, po ośmiu latach od niezbyt ciepło przyjętego i chyba zwyczajnie niezrozumianego "Light we made" (czy może być coś bardziej emo?), z nowym albumem wracają Balance and Composure,
Kwintet z Pensylwanii, jeśli wierzyć statystykom na Last.FM, był moją ulubioną, najczęściej słuchaną kapelą z wymienionego wyżej towarzystwa. Od pierwszej płyty łączyli klimat Braid i Mineral z niemalże postrockowymi partiami gitary prowadzącej oraz dość ciężkimi riffami spod znaku Helmet czy Deftones, nic więc dziwnego, że przepadałem na wiele dni, słuchając szlagierów z debiutanckiego "Separation" czy, nieco bardziej stonowanego, "The Things We Think We're Missing".
To właśnie do drugiego ze wspomnianych albumów najbliżej materiałowi ze świeżutkiego "with you in spirit".
I choć ciężko mówić o jakiejś wielkiej nostalgii za płaczem i skakaniem, nowy album Balance and Composure będzie dla mnie dźwiękowym tłem dla liści robiących pac, pac, pac.
Z Willem Yipem za konsoletą i ze wszystkimi zaletami i wadami tego rozwiązania (świetne, przestrzenne bębny, nieco zbyt mocno skompresowane partie gitary rytmicznej), ze znajomo brzmiącym wokalem, z dobrymi melodiami i odrobiną zmarnowanego potencjału niektórych piosenek.
Nie wydaje mi się, żeby ktoś silący się na obiektywność wycenił tę płytę na więcej, niż 7/10, ale spróbujcie o tym powiedzieć dwudziestodwulatkowi, który wszystko wiedział najlepiej.
Komentarze
Prześlij komentarz